piątek, 20 lipca 2012

Rozdział szósty


-No opowiadaj jak było?! – Tonie latała wokół mnie
-Normalnie. – wywróciłam oczami – byliśmy na pizzy, pogadaliśmy – wzruszyłam ramionami
-I ty to mówisz tak bez emocji?! – Brunetka usiadła naprzeciwko mnie i wpatrywała się we mnie
-ŻARTUJĘ! Było cudownie! – pisnęłam nagle
-wiedziałam – klepnęła mnie lekko w ramię – pocałował cię chociaż?
-Nie.. – skrzywiłam się
-No weź… - zmarszczyła nos – może nie należy do takich, którzy całują się na pierwszej randce..
-Tak to sobie tłumaczmy  - zaśmiałam się
Siedziałyśmy, gadałyśmy. Czas nas nie interesował. W końcu były wakacje!
Gdy rozdzwoniła się moja komórka na drugim końcu pokoju włączył mi się tryb nindża i w sekundę znalazłam się pod telefonem podłączonym do kontaktu.
-Halo? – zapytałam siadając na pufie
-Hej piękna! – usłyszałam męski głos
-Drogi Amigo nie rozpoznaję twego wotum, kimże jesteś?
-Zayn. – usłyszałam krótką odpowiedź
-Aa. – powiedziałam zdziwiona – Cześć – skrzywiłam się lekko
Tonie wyczuła że jestem zdziwiona i nagle znalazła się obok mnie nasłuchując głosu z telefonu.
-Jak ci mija wieczór? – zapytał chłopak
-Leniwie – uśmiechnęłam się sama do siebie
-Mam nadzieje że w sobotę wpadniesz na live?
-No pewnie że będę. Muszę wspierać brata!
-I jego zespół
Wywróciłam oczami i oparłam się o ścianę, gdyż zorientowałam się że to nie będzie krótka rozmowa.
         Podniosłam leniwie powieki i rozejrzałam się po pokoju. Coś mi nie pasowało.
-Tonie coś ty tu wykombinowała?! – krzyknęłam patrząc na  pokój, gdzie były cztery wielkie bukiety żółtych róż.
-Co? – podniosła leniwie głowę znad poduszki
-Co tu robią te kwiaty?!
-Skąd ja mam wiedzieć.. – powiedziała po czym prawdopodobnie znów zasnęła.
Podniosłam się i podeszłam do jednego z bukietów. Nie było przy nich żadnej karteczki. Nic.
Wyleciałam jak torpeda z pokoju i zbiegłam po schodach.
-Maaaamo! Co to za kwiaty u mnie w pokoju?! – zapytałam z oburzeniem
-Kurier je przyniósł o  siódmej rano. A że były do ciebie to ci je tam wstawiłam.
Zdezorientowana wróciłam do swej komnaty i usiadłam na łóżku.
Albo ktoś musi mnie dobrze znać, albo mieć niezłego fuksa co do rodzaju kwiatów.
Nienawidzę czerwonych róż. Za to kocham żółte.
To podejrzane. Bo wie o tym tylko Harry, Tonie i moja mama.
-Ty a może to Zayn. – wymamrotała Tonie.
Czerwona dioda w głowie zamrugała.
Złapałam za komórkę i zadzwoniłam do Harrego.
-No siostra masz wyczucie bo akurat mamy przerwę w próbach!
-Cześć..
-No siema, siema. Co chciałaś?
-Mam jedno pytanie. Czy mówiłeś komuś jakie kwiaty lubię?
-Eee.. dziwne pytanie. Ale no tak. Zayn się pytał. A co?
-A nic. Przeprowadzam śledztwo i zdecydowanie dzięki tobie nastąpi postęp. Pa! – rozłączyłam się.
Co ten cieć ma na celu?! Wydzwania do mnie, wysyła kwiaty..
Podeszłam do lustra.
Jak ja mogę mu się podobać.. Nijak kręcone włosy, dziwna twarz i krzywe nogi…
-Ty co robisz? – Tonie usiadła na fotelu obok mnie.
-Patrzę na siebie.
-No to zgadłam. A w jakim celu?
-Czy ja mogę się podobać chłopakowi?
-Wiesz. Każda potwora ma swego amatora. Czy jakoś tak to było.
-Dzięki – spojrzałam na nią krzywo
-No żartuję przecież.. – zaśmiała się – Jesteś ładną dziewczyną. Nie wiem co masz do siebie..
-Dużo..
-A co cię tak nagle wzięło?
-Bo to – wskazałam na kwiaty – od Zayna
-Tego typa co wczoraj z nim 2 godziny gadałaś?
-Mhm..
-Coś tu kwiczy. Coś z tego będzie.. – zaklaskała brunetka
-Zaczęło mi się układać ze Stanem! Niech spada..
-Ej a może on będzie lepszy? Obie byśmy miały chłopaków z jednego zespołu! – uśmiechnęła się
-Antonie?! Ja o czymś nie wiem? – podniosłam lewą brew
-Nie, nie nic z tych rzeczy. Ja po prostu patrzę w przyszłość – wystawiła język.
         Jedziemy właśnie na kolejnego live’a Harrego. Dzisiaj Tonie nie mogła jechać z nami bo miała rodzinne spotkanie, ale obiecała że będzie oglądać „One Direction” w telewizji.
Gdy wysiadłam z samochodu zobaczyłam biegnącego do nas Harrego.
-Witam rodzinkę! – ryknął gdy był z 10 metrów przed nami
-Witaj bracie – przytuliłam go gdy dobiegł
-A ty się lepiej pilnuj bo Zayn się na Ciebie czai – powiedział mi do ucha
Klepnęłam go w ramię i odsunęłam się od niego.
Rozejrzałam się dookoła. Pełno samochodów i rodzin witających się z uczestnikami programu. W oddali zobaczyłam bruneta przytulającego małą dziewczynkę o takim samym kolorze włosów.
-Osz kurw.. – syknęłam i schowałam się za samochód
-On i tak cię dorwie – wyśmiał mnie lokacz
Harry podał nam wejściówki i ruszyliśmy by zająć swoje miejsca.
Do rozpoczęcia show zostały 2 godziny. Teraz miała się odbyć próba generalna itp.
Wszyscy artyści po kolei wykonywali swoje piosenki. Gdy nadeszła pora na One Direction i cała piątka pojawiła się na scenie Harry wskazał palcem na mnie i powiedział coś do Zayna. Ja złapałam buraka i odwróciłam swój wzrok od sceny.
Co chwila spoglądałam nieśmiało w jego kierunku. Wpatrywał się we mnie jak w jakiś obrazek. Przejrzałam się w ekranie komórki. Wyglądałam normalnie..
         W ogromnym studiu rozbrzmiały pierwsze bity „My life would suck without you” Kelly Clarkson.
Ciemną scenę oświetliło pięć reflektorów rozpraszających swoje światło na chłopaczków stojących przy statywach i czekających na to kiedy mogą zacząć śpiewać.
Od lewej: Blondyn – o ile się nie mylę Niall. Ubrany w niebieską koszulkę i czarne spodnie. Później ten nieszczęsny Zayn, na którego nie miałam ochoty patrzeć. Na środku chłopak z grzywą Biebera, nie pamiętam jak ma na imię. Następnie mój Brat i… znów nie pamiętam jak ten chłopak się nazywa. Wiem że Harry się z nim przyjaźni.
Pierwszy śpiewał a’la Bieber. Tak jak ostatnio. Później wszyscy śpiewali refren. Dzisiaj wychodziło im to dużo lepiej.
Występ już prawie mi się podobał. Dalej mnie nie zachwycili. I szczerze wątpię że to w najbliższym czasie nastąpi.
Później były jeszcze trzy występy. Po nich głosowanie.
Wysłałam chyba z 40 sms-ów. Linie zostały zamknięte.
Teraz tylko czekać na wyniki….
Po dłuższej chwili napięcia okazało się że przeszli dalej.
Po zakończeniu telewizyjnej części show mogliśmy się udać na backstage i porozmawiać z Harrym.
         -Dzisiaj było o niebo lepiej.. – przytuliłam brata.
Zza niego wyłonił się brunet, którego unikałam tego dnia jak ognia.
-Cześć Carmen! – przywitał się
-Heej… - powiedziałam bez entuzjazmu
-Podobały ci się kwiaty?
-Czyli to twoja sprawka? – wywróciłam oczami
-Czyli się nie podobały? – zapytał przejęty
-Tego nie powiedziałam.
Mój brat obserwował tę całą sytuację z dość.. dziwną mina.
-O co tu w ogóle chodzi?! – nagle nam przerwał
-Bo.. Twoja siostra mi się podoba.. – Zayn przygryzł wargę.
Zcięło mnie. 

3 komentarze:

  1. a ja nadal czekam na Tarry <3 hahahaahahaha

    OdpowiedzUsuń
  2. O tak, Tarry musi być <3 No i Carmen musi wybrać Zayna, no bo przecież kurna on jest taki słodki, że cała reszta odpada :P A rozdział jak zawsze zajebisty, uwielbiam to opowiadanie :*

    OdpowiedzUsuń
  3. hahahahah ;d o nie wierzę.. Zayn mnie tu rozwala jest taki Awww i równocześnie trochę żałosny xd hahah Ale i tka go kocham <3

    OdpowiedzUsuń